Skocz! - świadectwo Basi

Szczęść Boże.
Mam na imię Basia i jestem z Łomży.Od dawna pragnę podzielić się moim świadectwem by stało się ono wsparciem i pomocą dla strapionych kobiet.
A więc zacznę od początku.


Dziewiętnaście lat temu wyszłam za mąż.Szybko zostaliśmy szczęśliwymi rodzicami trojga dzieci w odstępie dwóch i jednego roku.Między czasie w naszym małżeństwie zaczęło się coś "sypać".Oddalaliśmy się od siebie a mąż niespostrzeżenie popadł w alkoholizm.
Miało być jak w bajce a tu nagle znalazłam się w koszmarze. Ratowałam nasze małżeństwo po przez korzystanie z wszelkich pomocy w instytucjach państwowych.Niestety bez skutków.Modliłam się do Boga o trzezwość męża.Minęło 15 lat.Dzieci były już nastolatkami i pewnego dnia usłyszałam:
"Mamo,prosimy. wyprowadżmy się od Niego ,rozwiedż się z Nim bo my mamy już dość!". Myślałam o tym już wcześniej ale nadal miałam nadzieję na lepszy czas.Po słowach moich dzieci dotarło do mnie jak nie tylko ja ale i one cierpią.Myśli o rozwodzie były coraz śmielsze.Przygotowałam już nawet wszystkie potrzebne dokumenty.Lecz zrealizowanie tego było dla mnie tak ciężkie....Wtedy zmieniłam swoją modlitwę..."Panie!Błagam!Pozwól Mu napić się,wsiąść do auta i walnąć w pierwsze lepsze drzewo!!!Zabierz mi męża bo ja za bardzo Go kocham by odejść!!!
Bóg szybko zainterweniował.W przeciągu tygodnia przysłał do mnie w śnie Swojego Syna.Oboje, ja i Jezus staliśmy na polnej drodze.Jezus patykiem narysował jakiś metr przede mną linię oraz bez żadnych uczuć i emocji powiedział:"Skocz". Ja zadowolona z prostego zadania licząc na solidną nagrodę skoczyłam.Po swoim wyczynie nie mogłam opanować dumy z samej siebie.Po chwili Jezus stanął jakieś 100 metrów przede mną tam narysował kolejną linię i powtórzył; "Skocz". Ja wyśmiałam Go mówiąc,że On jest Bogiem to może wszystko a ja tylko człowiekiem i jest to nie realne!!!Zapytałam cwaniakując,czy widzi skrzydła na moich plecach bo ja nie?!
Wtedy sen przeniósł się do naszej sypialni.Stał przy drzwiach cały w kolorze tej polnej drogi(szary) i zły.Na początku bardzo się przestraszyłam.Szybko mój strach zamienił się w złość.Pomyślałam sobie...jak On ma czelność pokazywać się mi w takich kolorach i taki zły!!??Przecież już w dzieciństwie mówiono mi o Nim,ze to samo światło i miłość.
W tym momencie podniósł dłoń wskazując na mojego śpiącego męża i dwa razy powiedział: "Mogę ci Go zabrać!!! "
Moja złość wzrosła jeszcze bardziej i następna myśl...na dodatek mi grozi!!! po chwili zrozumiałam ,że On jest przecież Bogiem i naprawdę może to zrobić.Zaczęłam krzyczeć...Nie! Jeśli zabierasz Go musisz zabrać i mnie razem!!! Gdy usłyszałam swoje własne słowa dotarło do mnie,ze Jezus właśnie pokazał mi iż modlę się o coś czego nie chcę.Nagle znowu znależliśmy się na tej drodze a On nadal stał 100 metrów dalej przy linii i powtórzył; " Skocz" Ale wtedy mówił do mnie z tak niewyobrażalną miłością i pokojem,że wszystkie te uczucia błogo przeszywały całe moje ciało.
Po chwili powtórzył; " Skocz" i dodał: " Jak uwierzysz to skoczysz". Wówczas już nie miałam wątpliwości,że doskoczę.Poderwałam się i jak balon z helem dotarłam do linii.
I.....nie czułam już wcześniejszej dumy z samej siebie lecz szczere poczucie ,że wszystko zawdzięczam Bogu,bez Niego nie jestem w stanie dokonać niczego wartościowego i z Nim zniosę wszelkie trudy a największym moim sukcesem i darem dla Boga jest moje czyste serce.
Niedługo przed tą nocą jedna z moich znajomych opowiadała mi o uzdrawiających Mszach w Czatachowie.Wcześniej to była dla mnie zupełna abstrakcja,bajki.Lecz po moim sennym spotkaniu wiedziałam,że ratując małżeństwo pominęłam najważniejszą instytucję -Kościół.Szybko zapisałam nas na pielgrzymkę do Czatachowy.Mężowi powiedziałam pół prawdy,a mianowicie,ze jedziemy na wycieczkę pozwiedzać.Dwa dni póżniej byliśmy już na t.z.w.Mszy z uwolnieniem.Tam mąż po błogosławieństwie i krótkiej modlitwie wstawienniczej miał spoczynek w Duchu Świętym i w przeciągu 10 min. Bóg uzdrowił Go z alkoholizmu.To była ogromna łaska.
Podczas spoczynku męża, Bóg nie zapomniał o mnie.Czułam jak tony skamieniałego bólu zsypują się z mojego serca,który gromadził się tam przez te 15 lat.To co wtedy czułam ,nie jestem w stanie przelać na papier.
Z Bogiem , Jego miłością i naszą wiarą nic nie jest nie możliwe ...Jak uwierzysz to skoczysz....
Wiem ,że jeśli nie zaprosimy Go do swojego małżeństwo już w chwili gdy nam błogosławi przy ołtarzu to nasze życie będzie puste i bezwartościowe.Wiem również,że wszyscy jesteśmy dziećmi marnotrawnymi,których nasz Ojciec niecierpliwie wyczekuje z otwartymi ramionami.
Od czterech lat jestem z mężem i dziećmi bardziej szczęśliwa niż kiedykolwiek wcześniej dzięki darom uzdrowienia ale głównie dzięki temu,ze pozwoliliśmy by Bóg zamieszkał w naszej rodzinie i zajmował najpiękniejsze apartamenty naszego serca.
Życzę i szczerze radzę a nawet napominam wszystkie szczególnie przyszłe i młode małżeństwa by nie zapomnieli o tym najważniejszym zaproszeniu....i by zawsze kierowali się najlepszym GPS-em na świecie -różańcem,który bezpiecznie poprowadzi was w nawet najtrudniejszych chwilach życia.
Chwała Tobie Panie!

Log In or Sign Up

Nie pamiętasz hasła? / Nie pamiętasz nazwy?